wtorek, 24 czerwca 2014

Czarna Roża - fragment

          Czarnowłosy dwunastolatek biegł, najciszej jak potrafił, długim kamiennym korytarzem. Przypadał do każdych drzwi, nasłuchiwał, a jeśli nie dobiegały zza nich żadne niepokojące dźwięki, próbował je otworzyć. Większości była zamknięta. W nielicznych pomieszczeniach, do których udało mu się zajrzeć, nie było nikogo. 


– Nie bój się. Przy mnie będziesz bezpieczny. Nie pozwolę zrobić ci krzywdy. – W głowie wciąż rozbrzmiewały własne, butne słowa.
– Wiedziałem, że nie jesteś zły...– Drobny sześciolatek o ślicznej twarzy i łagodnych, brązowych oczach uśmiechnął się do niego.
– Pora spać – mruknął, starając się nie okazywać ile te słowa i uśmiech dla niego znaczyły. – Oprzyj się o mnie, będzie nam cieplej.
Maluch, który najwyraźniej czekał na zaproszenie, wtulił się w niego i po chwili oddychał spokojnie, zapadając w sen.
– Przy mnie będziesz bezpieczny... – Myślał zasypiając starszy chłopiec.
To było dwa dni temu, nim go zabrali. Niepokój narastał w nim z każdą chwilą. W końcu udało mu się, dzięki nieuwadze strażnika, wymknąć i ruszyć na poszukiwania. Nie myślał nawet o tym, co go czekało, jeśli ktoś się o tym dowie. W tej chwili bardziej bał się o niego niż o siebie. Nie wiedział, dokąd go zabrali i to było najgorsze. Niepewność i bezsilność...

Ktoś się zbliżał. Nie chciał, by go znaleźli i znów uwięzili. Przestraszony pchnął najbliższe drzwi. Były zamknięte. Kroki zbliżyły się. Podbiegł do kolejnych. Tych również nie udało mu się otworzyć. Zrozpaczony podbiegł do następnych.  Jeśli nadchodzący minie załom korytarza - zobaczy go! Drzwi otworzyły się cicho, w ostatniej chwili dając mu schronienie. Wślizgnął się do komnaty, zamknął je i z bijącym sercem przywarł do nich, nasłuchując. Kroki zbliżyły się... i oddaliły. Miał szczęście, przynajmniej na razie. Odwrócił się chcąc sprawdzić, gdzie się znajduje i poszukać kryjówki. Wtedy zobaczył go, leżącego na ławie pod oknem, z głową lekko przekrzywioną w stronę drzwi. Śliczna twarz wyglądała przerażająco: blada, z posiniałymi ustami i głębokimi cieniami pod oczami.
Czarnowłosy, powstrzymując jęk, przypadł do niego wstrząśnięty. Mimo że chłopczyk wyglądał na martwego, pierś unosiła się lekko w słabym oddechu. Wyszeptał jego imię, chcąc go obudzić. Nie zareagował.
Nie słyszałeś?! Obudź się... proszę! Myślał gorączkowo.
Powtórzył imię głośniej, delikatnie potrząsając drobnym ramieniem. Znów nadaremnie. Nie rozumiał, co się działo. Chłopczyk nie był martwy, ale też nie potrafił go obudzić. To go przerażało.
Obraz rozmazał mu się przed oczami i po policzkach popłynęły łzy.
Nie panując dłużej nad sobą, zrozpaczony, krzyknął jego imię, potrząsając za ramiona. Powieki dziecka zadrżały lekko, jednak pozostały zamknięte. Za to drzwi otwarły się gwałtownie i do pomieszczenia wpadł wysoki, potężny mężczyzna.
– Tu jesteś. – Błyskawicznie przemierzył pokój, łapiąc czarnowłosego za kark.
– Puszczaj mnie!  krzyknął. – Co mu zrobiliście?!
Mężczyzna spojrzał na leżącego chłopczyka.
– Nie chcesz wiedzieć. Dla niego nie ma już ratunku – stwierdził, po czym bezceremonialnie wywlókł szarpiącego się dwunastolatka na korytarz.
– Czy on... nie żyje?
– Jeszcze żyje. Może przeżyje. Jeśli przeżyje...  kiedyś z pewnością będzie tego żałował.
Tak... to musi być straszne... sen, z którego nie można się obudzić... – myślał.
Puszczaj mnie!  krzyknął ponownie, desperacko próbując wyrwać się, gdy mężczyzna wlókł go korytarzem z powrotem. Czując, że to ostatnia szansa, zebrał wszystkie siły i szarpnął się dziko, kopiąc strażnika w nogę, gdy ten otwierał drzwi. Wrzasnął wściekle, ale nie pozwolił chłopcu uciec.
Przeklęty suczy pomiot!  Wepchnął go z furią do pomieszczenia, ciskając nim na ścianę. Uderzył w nią głową i stracił przytomność. 
*
Obudził się z krzykiem, gwałtownie siadając na łóżku. Serce biło jak szalone, a plecy oblewał zimny pot. Znowu była pełnia. Znowu miał koszmarny sen. Jeden z najgorszych, jakie dręczyły go od tamtej pory. Wywar był za słaby, by ochronić go tej nocy. Przeczuwał to, kładąc się spać, jednak tym razem nie mógł pozwolić sobie na mocniejszy.
Przez chwilę siedział, czekając, aż oddech i tętno uspokoją się. W końcu długie, smukłe palce sięgnęły po leżącą na kufrze przy łóżku przepaskę na oko. Dopiero, gdy znalazła się na miejscu, Riccardo wstał.
Dzień nie rozpoczął się najlepiej. Czekająca go podróż też nie budziła entuzjazmu.
Ubrał się szybko. Kilkoma pociągnięciami palców przeczesał włosy i, nie zadając sobie trudu ich wiązania, ruszył na śniadanie.
Przedpołudnie spędził jak zwykle, gdy chciał się odprężyć. Najpierw ćwiczył fechtunek, a później  kazał osiodłać kasztana. Po kilkugodzinnej przejażdżce po lesie i okolicznych łąkach wrócił zrelaksowany i w dobrym nastroju.
We dworze czekał już na niego smaczny, choć niezbyt wystawny, obiad. Po posiłku uznał, że czas szykować się do drogi. Kazał oporządzić i osiodłać karego, a sam poszedł się przygotować.
Raz jeszcze przejrzał list, w którym książę zapraszał na bal maskowy i polecał wzięcie skrzypiec. Nie był zachwycony perspektywą występu przed zblazowaną arystokracją, jednak rzeczą szalenie nierozsądną byłoby odmawianie takiej błahostki.
Z solidnego, okutego kufra przy łóżku wyjął ostrożnie skrzypce. Zabezpieczył je troskliwie, starannie owijając aksamitem i obwiązując tkaninę mocną wstążką, po czym odłożył je na łóżko.
Riccardo nie lubił tej nowej mody. Nie przypadły mu do gustu preferowane ostatnio na dworach arystokratów krzykliwe, jaskrawe barwy. Drażniły go niemiłosiernie te wszystkie śmieszne koronki przy mankietach i szyi. Jednak największą odrazę budziły w nim pudrowane na biało peruki zdobione wielkimi kokardami i pudrowane na biało twarze. Niestety, wybierając się oficjalnie do księcia, musiał się tej modzie podporządkować. Sytuację ratował odrobinę fakt, że wybierał się na bal maskowy. Dominującą barwą stroju miała być czerń. Z szafy wyciągnął koszulę z najlepszego jedwabiu, spodnie z aksamitu, wysokie do kolan buty z miękkiej skóry oraz rękawice. Wszystko tego samego koloru. Z niechęcią sięgnął po biały, koronkowy żabot i dopinane, za pomocą niedużych guzików przy koszuli, takież mankiety. Wszytko ułożył na łóżku. Przebrał się szybko, a z żabotem i mankietami podszedł do lustra i stojącej obok wąskiej szafki z szufladami.
Szybkim spojrzeniem ocenił odbicie. Widok sprawił mu przyjemność, ale nie tracił czasu na próżne podziwianie go. Nie był zakochanym w sobie Narcyzem, miał świadomość zarówno swych atutów, jak i słabości. Pierwsze bezwzględnie wykorzystywał, nad drugimi starał się panować jak tylko mógł.
 Wiedział, jak ważny jest wygląd. W intrygach i gierkach dworskich, w których niechętnie, choć często uczestniczył, była to zaleta nie do przecenienia. Natura nie poskąpiła mu wdzięku. Miał atrakcyjną twarz o pociągających, choć nieco zbyt ostrych rysach, gęste, czarne włosy i zniewalający uśmiech. Spojrzenie błękitnego oka działało nie tylko na kobiety. Gdy chciał, potrafił oczarować, wzbudzając zachwyt, lub wywołać strach.
Czarny strój idealnie podkreślał kształt zgrabnej, choć nie przesadnie atletycznej sylwetki.  Wygląd nie zdradzał pełni siły prężących się pod skórą mięśni. Młody mężczyzna miał świadomość, że jest w nim coś fascynującego i przerażającego zarazem. Widział to wiele razy w ludzkich spojrzeniach i szybko nauczył się to podkreślać, by inni nie mieli wątpliwości: był łowcą, nie ofiarą. Jednak najmocniejszym atutem była, o czym nie raz już się przekonał, wysoka inteligencja i umiejętność właściwej oceny sytuacji. Nigdy nie lekceważył nikogo i niczego. Wiedział, kiedy należy się przeciwstawiać, a kiedy lepiej byłoby położyć uszy po sobie.  Jednak pod tym względem na przeszkodzie często stawał mu porywczy charakter. To był jeden z takich momentów. Choć wszystko w nim buntowało się przeciw kretyńskiej dworskiej modzie i konieczności zabawiania arystokracji, nie zamierzał narażać się mocodawcy. Mimo to obawiał się tego wieczoru. Na wszelki wypadek przygotował środek uspokajający, który czekał, wraz z maską, w szufladzie.
Prychnął zirytowany, szybko wiążąc żabot i starannie prostując koronki, po czym sięgnął do górnej szuflady po maskę. Jedyne, odcinające się w białej, jednolitej powierzchni, detale stanowiły wycięcia na oczy, drobne nacięcia w okolicy nozdrzy i cienkie rozcięcie na usta. Przyłożył ją do twarzy. Wyglądał upiornie, odziany w czerń od głowy do stóp i z białą maską. Efekt psuły jedynie cholerne koronki. Nie miał pojęcia, kto wpadł na pomysł, by mężczyźni nosili się jak niewiasty, ale z przyjemnością udusiłby tego kogoś gołymi rękami. Nie, to byłaby zbyt szybka i łagodna śmierć. – Skonstatował po chwili.
Zdegustowany pokręcił głową. Coś jeszcze przyszło mu na myśl. Odłożył maskę.
Ze stojącego pod przeciwległą ścianą regału wziął słoiczek z czerwonym barwnikiem. Wracając do lustra, zanurzył końcówki dwóch palców w barwniku. Następnie wbił je w prawy oczodół maski i przeciągnął po policzku aż do kącika ust.
Świetnie – pomyślał zadowolony – teraz wygląda ciekawiej. Ubrał maskę i splamił ją jeszcze czerwienią od środka, na przepasce, oraz na krawędzi oka. Sprawiało to wrażenie, że krew wypływa z pustego oczodołu.
Dokładnie wytarł palce chusteczką. Starannie rozczesał włosy i zebrał na wysokości karku wąską, czarną wstążką. Rozpuścił je jednak, uznając, że ich czerń kontrastująca z bielą podkreśli tylko niesamowitość oblicza. Naciągnął rękawice. Założył jeszcze czarny płaszcz i trójgraniasty kapelusz z piórem. Strój był kompletny. Poczuł się usatysfakcjonowany efektem. Nie wątpił, że goście księcia jeszcze długo będą wspominać upiornego skrzypka. Nim wyszedł, wrzucił niedużą fiolkę do wewnętrznej kieszeni płaszcza.
Na dziedzińcu czekał już, gotów do drogi, kary ogier. Wysoki i smukły, z lśniącą sierścią i starannie rozczesanymi grzywą i ogonem, prezentował się imponująco. Uśmiechnął się na ten widok. Widział, że zwierzę stanowiło przedmiot zawiści niemal wszystkich, którzy je widzieli. Trudno było znaleźć równie wspaniałego wierzchowca, nawet w książęcych stajniach. Nie dziwiło go więc, że spoglądali na ogiera zazdrośnie niemal wszyscy mężczyźni, łącznie z księciem, który dwukrotnie proponował pokaźny majątek za pięknego konia. Odmówił jednak z cichą satysfakcją, bo rozczarowanie księcia było mu milsze niż oferowane kilogramy złota. Decyzji nigdy nie żałował, bo ogier był wspaniały nie tylko z wyglądu.  Riccardo kochał obydwa swe wierzchowce, jednak temperamentny i często niepokorny kary Callisto bardziej przypadł mu do serca niż potulniejszy kasztan, Aristo.
 Rumak zarżał radośnie na widok pana, rozdymając chrapy wyraźnie podekscytowany myślą o podróży.
– Spokojnie, piękny. – Poklepał konia po karku, po czym troskliwie ulokował futerał ze skrzypcami w jukach. Skrupulatnie sprawdził mocowania i zadowolony z oględzin wskoczył na siodło. Ponaglony wierzchowiec ruszył kłusem, przechodząc w galop, gdy tylko opuścili dziedziniec.





8 komentarzy:

  1. A to tez tylko na krótko wrzuciłaś? Czy zostanie?
    A poza tym dla mnie jest jak najbardziej w porządku ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To zostanie na dłużej... Znaczy do chwili, kiedy nie uznam, że wiem jak „coś” poprawić.
    Na razie jednak będę pisać dalsze kawałki, więc to tak zostanie.
    Planuję wrzucić wszystko, co działo się podczas tego balu i zaraz po nim, zobaczyć, jakie będą komentarze i wtedy zobaczę, co będzie dalej z tekstem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie pozwolę zrobić ci krzywdy – w głowie wciąż rozbrzmiewały własne, butne słowa.
    Kropka po „krzywdy”. Wielka litera po myślniku.

    mruknął starając się nie okazywać ile te słowa i uśmiech dla niego znaczyły.
    Przecinek przed „starając”.

    oddychał spokojnie zapadając w sen.
    Przecinek przed „zapadając”.

    – Przy mnie będziesz bezpieczny... – myślał zasypiając starszy chłopiec.
    Nie jestem pewna czy „myślał” nie powinno być rozpoczęte wielką literą. // Przecinek przed „zasypiając”.

    Zrozpaczony podbiegł do następnych .
    Zbędna spacja przed kropką.

    Jeśli nadchodzący minie załom korytarza zobaczy go!
    Przecinek lub myślnik przed „zobaczy”.

    przywarł do nich nasłuchując.
    Przecinek przed „nasłuchując”.

    Wtedy zobaczył go, leżącego na ławie pod oknem z głową lekko przekrzywiona w stronę drzwi.
    Wtedy go zobaczył. // Przecinek przed „z”. // Przekrzywioną.

    Śliczna twarz wyglądała przerażająco, blada z posiniałymi ustami i głębokimi cieniami pod oczami.
    „Śliczna twarz wyglądała przerażająco: blada, z posiniałymi ustami i głębokimi cieniami pod oczami”.

    Mimo, że
    W wyrażeniach tego typu nie stawia się przecinka. http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629776

    Wyszeptał jego imię chcąc go obudzić.
    Przecinek przed „chcąc”.

    Nie słyszałeś ?!
    Zbędna spacja.

    krzyknął jego imię potrząsając za ramiona.
    Przecinek przed „potrząsając”.

    Powieki dziecka zadrżały lekko jednak pozostały zamknięte.
    Przecinek przed „jednak”.

    – Tu jesteś – błyskawicznie przemierzył pokój łapiąc czarnowłosego za kark.
    „– Tu jesteś. – Błyskawicznie przemierzył pokój, łapiąc czarnowłosego za kark”.

    – Puszczaj mnie! – Krzyknął ponownie
    Małą literą: krzyknął.

    Serce biło jak szalone a plecy oblewał zimny pot.
    Przecinek przed „a”.

    Przeczuwał to kładąc się spać
    Przecinek przed „kładąc”.

    Przez chwilę siedział czekając
    Przecinek przed „czekając”.

    i nie zadając sobie trudu ich wiązania ruszył na śniadanie.
    Przecinki przed „nie” i „ruszył”.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za korektę Shun Camui. Zajrzałam tylko na chwilkę, w przerwie między fascynująca lekturą przed zaliczeniem w niedzielę, nie będę teraz poprawiać tekstu. Zrobię to w niedzielę (bliżej wieczoru).
    W komentarzu jest korekta – super – ale nie określiłaś, czy ci się fragment spodobało czy nie. Zapytam więc: czy spodobał ci się na tyle, żeby następny kawałek przejrzeć i skorygować przed wrzuceniem?

    OdpowiedzUsuń
  5. Usunęłam poprzedni komentarz, bo poużerało mi cudzysłowy. Wklejam poprawioną wersję:

    Drażniły go niemiłosiernie te wszystkie, śmieszne koronki przy mankietach i szyi.
    Bez przecinka.

    Niestety wybierając się oficjalnie do księcia musiał się tej modzie podporządkować.
    Przecinki przed „wybierając” i „musiał”.

    a z żabotem i mankietami, podszedł do lustra
    Bez przecinka.

    miał świadomość zarówno swych atutów jak i słabości.
    Przecinek przed „jak”.

    Potrafił, gdy chciał, oczarować wzbudzając zachwyt ,lub wywołać strach.
    „Gdy chciał, potrafił oczarować, wzbudzając zachwyt, lub wywołać strach”.

    był łowcą nie ofiarą.
    Przecinek przed „nie”.

    kiedy należy się przeciwstawiać a kiedy lepiej byłoby położyć uszy po sobie.
    Przecinek przed „a”.

    by mężczyźni nosili się, jak niewiasty
    Bez przecinka.

    Nie, to byłaby zbyt szybka i łagodna śmierć. – skonstatował po chwili.
    Po kropce wielka litera.

    Wracając do lustra zanurzył końcówki dwóch palców w barwniku.
    Przecinek przed „zanurzył”.

    Rozpuścił je jednak uznając, że ich czerń kontrastująca z bielą podkreślą tylko niesamowitość oblicza.
    „Rozpuścił je jednak, uznając, że ich czerń kontrastująca z bielą podkreśli tylko niesamowitość oblicza”.

    Ubrał jeszcze czarny płaszcz
    W suknię balową? Założył.

    Wysoki i smukły z lśniącą sierścią i starannie rozczesanymi grzywą i ogonem prezentował się imponująco.
    Przecinki przed „z” i „prezentował”.

    – Spokojnie piękny – poklepał konia po karku
    Przecinek przed i kropka po „piękny”, a „poklepał” wielką literą.

    Ponaglony wierzchowiec ruszył kłusem przechodząc w galop
    Przecinek przed „przechodząc”.

    Trochę mnie rażą zbyt krótkie zdania, szczególnie w pierwszej części. Ciężko na razie coś stwierdzić, po tak krótkim fragmencie. Poczekam z osądem do czasu, aż akcja trochę się rozwinie.

    Jeśli chodzi o korektę przed wrzuceniem, to raczej nie, bo nie miałabyś pewności, ile musiałabyś czekać. Mój czas wolny rządzi się swoimi prawami. ;) Zdaje się, że Kura podrzuciła Ci link do strony z chętnymi do pomocy betami.

    Ach, tu masz jeszcze link, http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629779 bo zapominasz o przecinkach przed imiesłowami.

    Tutaj mały poradnik pisania dialogów: http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawiłam interpunkcję. Dzięki też za linki. :)
      Ja też za krótkimi zdaniami nie szczególnie przepadam, ale chciałam żeby to akurat było w miarę krótko, więc i zdań nie rozbudowywałam.

      Tak, kura podesłała stronę, ale wtedy, kiedy zajrzałam bety zajmujących się ortografią / interpunkcją miały zamknięte albo chwilowo zawieszone kolejki.

      Usunęłam komentarz, który anulowałaś.

      Usuń
  6. Mnie zaciekawiła pierwsza część która byla snem wspomnieniem bo chyba bedzie to miało wpływ na dalsze wydarzenia Oczywiście jestem ciekawa co się wydarzy na balu dzięki blanka

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki za odwiedziny Blanko.
    Niestety, początek... rpgowy, że tak powiem: dwie postaci do wysłania z różnych miejsc, żeby gdzieś się spotkały. Jednego już na imprezę „wykopałam” teraz drugiego muszę ściągnąć, a co się wydarzy w trakcie to będzie już w 3 wpisie.

    OdpowiedzUsuń